Przejdź do treści
Czy emocje przeszkadzają w pracy

Czy emocje przeszkadzają w pracy? Czym są i do czego ich potrzebujesz

Czy zdarzyło ci się usłyszeć, że praca to nie miejsce, by się nad sobą użalać, że w pracy emocje chowamy do kieszeni, albo pytanie, czy szaleją ci hormony w odpowiedzi na twoje wzburzenie?

O co chodzi z tymi emocjami – czy naprawdę ich potrzebujemy i możemy mieć z nich jakąś korzyść, także w pracy? Tego, a także wiele więcej, dowiesz się już za chwilę. Fakt jest taki, że nie uczą nas o tym w szkole, a szkoda.

Jedni nie mogą się odnaleźć w gąszczu swoich emocji i uczuć – nie przepadają za swoją złością, smutkiem, zmęczeniem, bezradnością, wstydzą się zazdrości… Wypierają, zaprzeczają temu, co czują, robią dobrą minę do złej gry, zagłuszają te niechciane emocje lampką wina czy drinkiem, wieczornym podjadaniem, zakupami „na poprawę humoru”, intensywnym wysiłkiem fizycznym, do niedawna – podróżami na koniec świata, licznymi spotkaniami towarzyskimi i brylowaniem w towarzystwie, pracą po kilkanaście godzin na dobę czy uzależnieniem od social mediów, nie rozstając się z telefonem nawet w łazience. Boją się usłyszeć siebie. Boją się poczuć to, co mają w sobie głębiej, być ze sobą sam na sam. Boją się, bo nie wiedzą, co zrobić np. ze swoją złością, o czym ona informuje i jak ją rozładować, nie pozwalają sobie na płacz, gdy tak czują, ani na odpoczynek bez poczucia winy itp.

Nierzadko zdarza się, że człowiek tłumi emocje np. w pracy, bo czuje, że to nie miejsce, by dać im upust, mogło by to zostać źle odebrane przez szefa lub współpracowników, ale po powrocie do domu przelewa swoje emocje np. na męża, żonę czy dziecko (tzw. obiekt zastępczy), nagle wybuchając pod byle pretekstem (robi to często nieświadomie, nie zdając sobie sprawy, że ten wybuch jest spowodowany tak naprawdę nie zachowaniem bliskiej osoby, ale tłumionymi w pracy emocjami, które dają właśnie o sobie znać w bezpiecznym środowisku domowym).

Jeszcze inni nadmiernie przeżywają emocje, pławiąc się w nich jak dziecko w kąpieli. Koncentrują się na sobie i swoich przeżyciach, ciągle mówią o tym, co czują, a ich jedyne działanie jest skoncentrowane na zmniejszaniu swojego napięcia emocjonalnego, a nie na rozwiązaniu swojego problemu.

Są też i takie osoby, które całkiem nieźle sobie radzą, biorąc „na klatę” to, co czują – nie zaprzeczają swoim uczuciom i emocjom, na bieżąco dają im wyraz. Nie powstrzymują się od łez, gdy jest im smutno, nie udają, że są super wypoczęci, gdy czują wielkie zmęczenie, nie przywdziewają maski z uśmiechem, gdy czują irytację czy wzburzenie, mówią otwarcie, gdy czują się zmieszani czy zakłopotani z powodu jakiejś sytuacji, głośno i radośnie się śmieją, gdy jest ku temu okazja. A gdy podchodzi do nich wściekła jak osa pani Krysia z hr-ów, nie poddają się jej negatywnym emocjom i nie syczą jej w odpowiedzi, tylko potrafią powiedzieć: Pani Krysiu, widzę, że jest pani bardzo zdenerwowana. Czego pani potrzebuje, jak mogę pani pomóc?
Bo często ta nasza irytacja, złość, zmęczenie, frustracja biorą się właśnie z tych niezaspokojonych potrzeb. Przypomnij sobie, jak się czujesz, gdy wstaniesz wypoczęta i wyspana. Gdy poziom twojej energii mentalnej jest na full. Czy wtedy warczysz na innych i narzekasz? Wątpię. Raczej płyniesz na fali pozytywnych emocji, zadowolona i zrelaksowana. O tym, jak dbać o energię mentalną pisałam tu: https://edytabartosiewiczcoaching.pl/blog/energia-mentalna/

Przypomina mi się krótka historia, gdy mój syn miał niespełna rok. Wracałam z nim samochodem po dniu spędzonym u rodziców. Dzień był intensywny, jechaliśmy już prawie godzinę, do domu zostało dosłownie dziesięć minut. Ale mój syn po tym pełnym wrażeń czasie, zmęczony, zaczął okropnie płakać. I mimo że do domu było naprawdę blisko, czułam, że muszę się zatrzymać. Ponieważ byłam z nim sama, tylko ja mogłam go uspokoić. Wysiadłam z auta, ale już byłam zdenerwowana całą tą sytuacją. Oczywiście moje negatywne emocje udzieliły mu się jeszcze bardziej, więc, mimo że próbowałam szybko wyjąć synka z pasów, w tym podenerwowaniu, to trwało i trwało. Ciskałam się tak chwilę, aż tu nagle podeszła do mnie starsza kobieta i łagodnie, z uśmiechem zapytała, czy może mi jakoś pomóc. Roztopiła mnie momentalnie, przerywając zaklęty krąg moich nerwów i frustracji. Pomogła mi już sama jej obecność i zapytanie. To z kolei pomogło mi opanować swoje emocje i pomóc mojemu dziecku w odzyskaniu spokoju. Po krótkiej przerwie dojechaliśmy bez najmniejszych problemów do domu. Do dziś wspominam tę sytuację jako wspaniały przykład wzajemnego wpływania na siebie i swoje emocje. Dlatego od dziś już wiesz, co powiedzieć, gdy przyjdzie do ciebie wkurzona pani Krysia;)
Wystarczy spróbować.

A teraz trochę konkretów:)
Po pierwsze – emocja to wynik naszej interpretacji danego zdarzenia.

Nie jest więc do końca tak, że koleżanka z pracy cię zdenerwowała. To ty (m.in. na bazie własnych wcześniejszych doświadczeń) zinterpretowałaś tak to, co do ciebie powiedziała. Pozwoliłaś jej po prostu wyprowadzić się z równowagi. Pomyślisz pewnie: Ale jak to? To ja decyduję, jak się poczuję? Tak, dokładnie tak jest. To ty decydujesz, jak zareagujesz na daną sytuację i jak się w związku z tym poczujesz – czy słowa koleżanki z działu dotkną cię do żywego, czy może wzruszysz ramionami i nie zrobi to na tobie większego wrażenia. Wystarczy, że nauczysz się dostrzegać przestrzeń między bodźcem a swoją reakcją i wykorzystywać tę przestrzeń z korzyścią dla siebie.

Zwykle chcemy mieć jak najlepsze zdanie o sobie, w związku z tym zdarza nam się przypisywać innym ludziom winę i odpowiedzialność za odczuwane przez siebie emocje, w szczególności nacechowane negatywnie. Bo chętnie bierzemy odpowiedzialność za rzeczy fajne, które dzieją się w naszym życiu i wyjątkowo niechętnie bierzemy odpowiedzialność za rzeczy niefajne i niepasujące nam. Tymczasem to właśnie osoby, które umieją wziąć 100% odpowiedzialności za swoje życie/swoje reakcje/swoje wybory/swoje zachowania mają zdecydowanie większe szanse na to, by osiągnąć własne zamierzenia i cele, realizować się i osiągnąć w tym sukces. Czyli, np. nie sprawię, że mąż do mnie wróci, ale mam wpływ na to, jakie będzie moje dalsze życie. Nie sprawię, że mój szef przestanie być seksistą, ale mogę podjąć takie działania, które sprawią, że przestanie się przy mnie tak zachowywać.

Skoro więc źródłem emocji jesteś ty sama, to znaczy, że to właśnie ty masz kontrolę nad swoimi emocjami. W jaki sposób? Poprzez samoregulację – a więc wybór, jak chcesz pokazać drugiej stronie to, co czujesz. Samoregulacja zaczyna się wtedy, gdy przezwyciężysz swoje skłonności do odruchowego reagowania. Dodam, że w sytuacjach stresu i napięcia nasz mózg reaguje znanym mu schematem, a wypracowanie nowej, pożądanej strategii zachowania w sytuacjach trudnych wymaga czasu i co najmniej kilkunastu prób, by wytworzyć nowe połączenia neuronalne oczekiwanego przez nas zachowania.

Po drugie – emocje możemy podzielić na nacechowane pozytywnie i negatywnie. Nie ma emocji neutralnej. Emocje pozytywne popychają nas do przodu w konstruktywny sposób, a negatywne wręcz przeciwnie. Ale, co ciekawe – w jednej sytuacji możemy odczuwać daną emocję jako pozytywną, w innej jako negatywną. Np. złość – jesteś zła na męża i przebijasz mu oponę w aucie (negatywna) albo jesteś zła na kolegę z pracy, bo pogładził cię po włosach i przekroczył twoją granicę intymności, więc chronisz siebie i zdecydowanie reagujesz – stawiasz granicę, by wiedział, że nie będziesz tego akceptować (złość jako emocja pozytywnie mobilizująca do działania).

Po trzecie – po co w ogóle są emocje?
Emocje popychają nas do działania/ zatrzymują w działaniu/ lub utrzymują w ruchu. Wpływają na to, jaką aktywność wybierzesz, czym się będziesz w danym momencie zajmować.

A czy wiesz, dlaczego warto wyznaczać sobie cele i dlaczego jest to ważne dla dobrego funkcjonowania twojego mózgu? Bo cele mają wpływ na twoje emocje – im jaśniej określisz miejsce, do którego w życiu dążysz, czy to zawodowo, czy prywatnie, tym lepsze rzeczy dzieją się na poziomie mózgu gadziego (pierwotna część mózgu, odpowiedzialna za reakcje ucieczki/walki/zastygnięcia w bezruchu) i układu limbicznego (odpowiedzialnego za emocje). Gdy człowiekowi brakuje celu w życiu, żyje od weekendu do weekendu, od świąt do świąt – niektóre części jego mózgu wyłączają się! Szczególnie te obszary, które są odpowiedzialne za odczuwanie szczęścia, dobrostanu, czy osiąganie celów właśnie. Dlaczego bowiem mają być ciągle aktywne, jeśli nie stawiasz sobie żadnych celów?

Emocje mają wpływ na twoje zachowanie, jest ono często odzwierciedleniem emocji, które w danym momencie przeżywasz. Dłużej utrzymujące się emocje tworzą twój nastrój. Jeśli przychodzisz do pracy w skowronkach potrafisz z marszu wziąć się za jakieś trudniejsze zadanie, z którym zwlekałaś od kilku dni i robisz je krócej, niż wtedy gdy jest ci smutno, bo otrzymałaś złą wiadomość i trudno ci się skupić na pracy, a obowiązki ciągną się w nieskończoność.

Emocje trwają dopóki nie pojawi się coś innego. Dlatego, gdy jakaś nacechowana negatywnie emocja tobą zawładnie, i jesteś tego świadoma, warto złamać ten stan, zamiast mu się poddawać – zrobić cokolwiek, co wygeneruje inne, za to pozytywne emocje i sprawi, że lepiej się poczujesz. Także dlatego, że emocja karmi się sama sobą – gdy już powstanie, to nie chce odejść. Stąd nie działa mówienie do zdenerwowanej osoby: uspokój się, nie przejmuj się itp. Efekt jest wręcz odwrotny.

Jak zatem w konstruktywny sposób radzić sobie ze swoimi emocjami?

Przyjrzyj się temu, co czujesz. Nazwij te uczucia i emocje. Ale nie pozwól, by rozgościły się w tobie na dłużej, zwłaszcza jeśli to emocje, które wysysają z ciebie energię. Dlaczego? Bo odczuwane nadmiarowo utrudniają ci funkcjonowanie. Ile to razy nie mogłaś zasnąć, albo budziłaś się nad ranem, bo coś wywołało w tobie tak intensywne emocje? Ile razy nie byłaś w stanie wykonywać dalej swojej pracy, bo odebrałaś telefon od osoby, od której wiadomość wyprowadziła cię z równowagi?

Rolą emocji jest płynąć – poinformować cię o czymś i minąć. Złość – informuje cię o tym, że twoje granice zostały przekroczone; daje też motywację do działania i zawalczenia o to, co dla ciebie ważne, a zostało właśnie naruszone. Frustracja – może wynikać z tego, że uważasz, iż mogłabyś radzić sobie lepiej niż to obecnie robisz; podpowiada też, że rozwiązanie masz w zasięgu ręki, tylko jeszcze go nie widzisz. Z kolei poczucie winy pojawia się w sytuacji rozbieżności między Ja realnym a Ja powinnościowym. Być może te powinności wcale nie są twoje, a płyną z otoczenia, od kogoś z rodziny, czy znajomych (np. Powinnaś codziennie wyjść z dzieckiem na spacer. Powinnaś schudnąć pięć kilogramów. Powinnaś przygotować dwanaście potraw na święta. Powinnaś być zawsze miła i uśmiechnięta. Powinnaś zawsze oddzielać życie prywatne od zawodowego, itd.).

Podsumowując – emocje są nam potrzebne jak słońce i deszcz – wystarczy nauczyć się im przyglądać i trafnie odczytywać to, co do nas mówią. Dzięki nim nasze życie nie jest nudne jak twardy dysk, za to mieni się feerią barw.

Jeśli nie radzisz sobie z tym, co czujesz, masz wrażenie, że to emocje rządzą tobą, a nie ty nimi – napisz do mnie lub zadzwoń. Nauczę cię, jak radzić sobie z emocjami, gdy czujesz się zestresowana i przeciążona.

Edyta Bartosiewicz, Twój Coach kryzysowy